Zabójstwo – wirtualna prezentacja wspomnień genetycznych Altaïra Ibn-La'Ahada z 1191 roku, odtworzona przez jego potomka – Desmonda Milesa w 2012 roku przy pomocy Animusa 1.28.
Opis[]
Po uzyskaniu pozwolenia na atak od rafiqa, Altaïr przychodzi na pogrzeb Majd Addina, by tam zmierzyć się z wielkim mistrzem templariuszy Robertem de Sable.
Przebieg[]
- Wierni: Amen!
- Imam: Zebraliśmy się, by opłakiwać stratę naszego ukochanego Majd Addina. Zbyt prędko zabrano go z tego świata. Wiem, że czujecie ból z powodu jego odejścia. Ale nie powinniście. Bowiem tak samo, jak rodzimy się z łona, musimy w końcu pewnego dnia odejść z tego świata. To równie naturalne, jak wschód i zachód Słońca. Poświęćcie tę chwilę, by zastanowić się nad jego życiem i podziękować za dobro, które uczynił. Wiedzcie, że pewnego dnia spotkacie go znów w raju.
- Wierni: Amen!
Robert dostrzegłszy Altaïra w tłumie szepcze imamowi do ucha, po czym wydaje swoim ludziom rozkaz zajęcia pozycji.
- Imam: Jak wiecie, człowieka tego zamordowali. Próbowaliśmy wytropić jego mordercę, ale okazało się to trudne. Trzymają się kurczowo cieni i uciekają przed każdym, kto chce z nimi walczyć! Lecz nie dziś! Bo wydaje się, że jeden z nich stoi wśród nas! Drwi z nas swoją obecnością! I musi za to zapłacić! Brać go! Przyprowadźcie go tu, by dokonała się sprawiedliwość boża!
Imam wskazał na Altaïra, a ten został zaatakowany przez Roberta, templariuszy i strażników. Altaïr wygrał jednak walkę i powalił swój cel.
- Altaïr: Zanim umrzesz, chcę spojrzeć ci w oczy.
Altaïr zdejmuje celowi hełm. Spod niego wyłania się kobieca twarz.
- Maria: Czuję, że spodziewałeś się kogoś innego.
- Altaïr: Co to za czarnoksięstwo?
- Maria: Żadne czarnoksięstwo. Wiedzieliśmy, że się zjawisz. Robert musiał się upewnić, że będzie miał czas się oddalić.
- Altaïr: Więc ucieka.
- Maria: Nie da się zaprzeczyć, że odnieśliście sukces. Zrujnowaliście nasze plany: najpierw skarb, potem nasi ludzie. Kontrola nad Ziemią Świętą zaczęła nam się wyślizgiwać. Ale potem zobaczył odzyskać to, co skradziono. Obrócić wasze zwycięstwa na naszą korzyść.
- Altaïr: Al Mualim wciąż ma wasz skarb, a waszą armię już raz pokonaliśmy. Nieważne, co planuje Robert. Nie uda mu się.
- Maria: Ach, ale teraz nie mierzycie się tylko z templariuszami.
- Altaïr: Mów do rzeczy.
- Maria: Robert jedzie do Arsufu z propozycją, by Saraceni i krzyżowcy połączyli siły przeciwko asasynom.
- Altaïr: To niemożliwe. Nie mają ku temu powodu.
- Maria: Być może nie mieli, ale teraz im go dałeś. Dziewięć powodów. Ciała, które po sobie pozostawiłeś. Ofiary po obu stronach. Uczyniłeś asasynów wspólnym wrogiem naszym i Saracenów, i dzięki tobie dokona się zniszczenie waszego zakonu. Dobra robota.
- Altaïr: Nie dziewięć. Osiem.
- Maria: Jak to?
- Altaïr: Nie jesteś moim celem. Nie zabiję cię. Możesz odejść, ale nie idź za mną.
- Maria: Nie muszę. Już i tak za późno.
Altaïr uciekł z cmentarza i pobiegł do biura asasynów.
- Altaïr: To była pułapka!
- Malik: Podobno pogrzeb zmienił się w chaos! Co się stało?
- Altaïr: Roberta de Sable tu nie było. Wysłał kogoś innego. Spodziewał się mnie.
- Malik: Musisz udać się do Al Mualima!
- Altaïr: Nie ma czasu. Powiedziała mi, dokąd pojechał, co planuje. Jeśli wrócę do Masjafu, może mu się udać, a wtedy obawiam się, że zostaniemy zniszczeni.
- Malik: Zabiliśmy większość jego ludzi. Nie da rady zorganizować prawdziwego ataku. Zaraz... powiedziała?
- Altaïr: Tak, to była kobieta. Wiem, dziwne. Ale nie pora teraz na to. Teraz musimy skupić się na Robercie. Może i przerzedziliśmy jego szeregi, ale to sprytny człowiek. Zmierza do Ryszarda i Ṣalāḥ ad-Dīna, by przedłożyć im prośbę, aby zjednoczyć ich w walce przeciwko wspólnemu wrogowi: przeciwko nam.
- Malik: Z pewnością się mylisz. To bez sensu. Ci dwaj nigdy...
- Altaïr: ...ależ owszem. I to tylko nasza wina. Ludzie, których zabiłem, z obu stron konfliktu, ważni dla obu przywódców. Plan Roberta może i jest ambitny, ale ma sens. Może mu się udać.
- Malik: Posłuchaj, bracie: sprawy przybrały nowy obrót. Musisz wrócić do Masjafu. Nie możemy nic zrobić bez pozwolenia mistrza. Możemy narazić całe bractwo. Myślałem... myślałem, że nauczyłeś się już tego.
- Altaïr: Przestań chować się za słowami, Maliku! Machasz Kodeksem i jego przykazaniami jak jakąś tarczą! On coś przed nami ukrywa, coś ważnego! To ty mi mówiłeś, że nie możemy wiedzieć nic na pewno, tylko podejrzewać. Podejrzewam, że rozprawa z templariuszami to coś więcej. Kiedy skończę z Robertem, pojadę do Masjafu po odpowiedzi. A może ty możesz tam pojechać?
- Malik: Nie mogę opuścić miasta.
- Altaïr: A więc wyrusz między ludzi. Znajdź osoby, które służyły moim ofiarom. Dowiedz się wszystkiego. Masz się za uważnego, może zobaczysz coś, co mi umknęło.
- Malik: Nie wiem. Muszę to przemyśleć.
- Altaïr: A więc rób, co musisz, przyjacielu. Na mnie już czas, bym jechał do Arsuf.
- Malik: Bądź ostrożny.
- Altaïr: Będę. Obiecuję.
Konkluzja[]
Po poznaniu planów Roberta, Altaïr zignorował rozkazy Al Mualima i na własną rękę pojechał do Arsufu, by tam położyć kres jego planom i w końcu go zabić.