Assassin's Creed Wiki
Advertisement
Assassin's Creed Wiki

Ciągnie swój do swego – wirtualna prezentacja wspomnień genetycznych Ezia Auditore da Firenze z 1485 roku, odtworzona przez jego potomka – Desmonda Milesa w 2012 roku przy pomocy Animusa 2.0.

Opis

Po śmierci Emilio Barbarigo Ezio udał się na plac Santo Stefano, gdzie napotkał Silvio Barbarigo i Carlo Grimaldiego. Postanowił ich śledzić.

Przebieg

Ezio zauważył Carlo Grimaldiego, który siedział na ławce, aż Silvio Barbarigo zbliżył się do niego.

  • Silvio: Gdzie jest Emilio?
  • Carlo: Kazałem mu tu przyjść.
  • Silvio: Zrobiłeś to sam? Osobiście?
  • Carlo: Tak, sam. Osobiście. Smuci mnie twój brak zaufania.
  • Silvio: I wzajemnie. Zapewne dotrze z pozostałymi. Chodź za mną.

Carlo i Silvio idą ulicami Wenecji.

  • Silvio: I jak sprawy w pałacu?
  • Carlo: Prawdę mówiąc, ciężko jest. Mocenigo nikogo nie dopuszcza do ścisłego kręgu. Próbowałem przygotować podwaliny poprzez różne sugestie, ale on kogo innego słucha.
  • Silvio: Musisz więc bardziej się postarać. Musisz wejść do wewnętrznego kręgu.
  • Carlo: (tak). Rozumiem. Tylko że to trudniejsze niż się spodziewałem.
  • Silvio: A to dlaczego, Carlo?
  • Carlo: Nie wiem! On po prostu... Doża mnie nie lubi.
  • Silvio: Ciekawe, czemu.
  • Carlo: To nie moja wina! Próbuję go zadowolić. Dowiaduję się, czego pragnie, i zaspokajam jego pragnienia. Najlepsze marmolady z sadów Sardynii, najnowsza moda z Mediolanu...
  • Silvio: Tak, na tym polega bycie sykofantem.
  • Carlo: Czym? Jak mnie właśnie nazwałeś?
  • Silvio: Lizusem. Pochlebcą. Liżydupą. Mówić dalej?
  • Carlo: Bastardo! (Sukinsyn!) Nie masz pojęcia, jak tam jest. Nie wiesz, pod jaką presją...
  • Silvio: Och, ja nie wiem, co to presja?!
  • Carlo: Nie! Nie masz pojęcia! Jesteś urzędnikiem! Jestem dwa kroki od samego doży. Jestem przy nim dzień i noc! Chciałbyś być na moim miejscu!
  • Silvio: Skończyłeś?
  • Carlo: Bynajmniej. Słuchaj mnie! Jestem blisko. Dożę można przekonać do naszej sprawy, jestem tego pewien. Tylko... Potrzebuję trochę więcej czasu.
  • Silvio: Idź dalej.
  • Carlo: Daleko jeszcze?
  • Silvio: Nie zachowuj się jak dziewczynka!

Do Carla i Silvia podchodzą Marco Barbarigo i Dante Moro.

  • Marco: Buon giorno (dzień dobry), kuzynie. Signor Carlo (Panie Carlo).
  • Silvio: Myśleliśmy, że jest z tobą Emilio.
  • Marco: Emilio nie żyje.
  • Silvio: Co? Jak?
  • Carlo: Asasyn! Ten sam, który wykończył Pazzich! Jest tu, w Wenecji.
  • Marco: È così (Tak jest). Silvio, nie wiedziałeś? Może być wszędzie. Nawet tu i teraz, a my nie mamy pojęcia. Zaatakował Emilia w jego własnym pałacu!
  • Silvio: Skoro tak, to co z naszymi planami?
  • Marco: Skończył się czas na subtelności, bracia. Musimy działać natychmiast.
  • Carlo: Ale Marco, jestem tak blisko! Jeszcze parę dni. Gdybym tylko–
  • Marco: Nie. To wydarzy się w tym tygodniu.
  • Dante: Powinniśmy iść.

Templariusze idą dalej, a Ezio ich śledzi.

  • Silvio: A co na zmianę planu mówi Hiszpan?
  • Marco: Sam go niedługo spytasz.
  • Carlo: Przyjechał tutaj? Z Rzymu?
  • Marco: Tak słyszałem.
  • Silvio: Dobrze! Może więc podjął decyzję!
  • Marco: W jakiej sprawie, kuzynie?
  • Silvio: Który z nas powinien założyć szaty doży, kuzynie.
  • Marco: Nie wiedziałem, że trzeba podjąć jakąś decyzję w tej sprawie. Wybór jest przecież dla wszystkich oczywisty.
  • Silvio: Zaiste, jasny. To powinien być ten, kto zorganizował całą operację. Ten, kto wymyślił, jak ocalić to miasto.
  • Marco: Nie ma nic złego w chytrości, mój dobry Silvio. Ale to mądrość powinna władać. Niech ci się nie wydaje, że jest inaczej.
  • Carlo: Calma, calma amici (Spokój, spokój, przyjaciele), proszę. Tak nie można. Wiecie, że to nie zależy od was. Może być i tak, że on wcale nie wybierze żadnego z Barbarigo.

Silvio i Marco zaczynają się śmiać.

  • Carlo: Czemu na przykład nie mnie? To ja odwalam najtrudniejszą robotę.
  • Marco: Basta (dość)! Poczekamy, aż przybędzie.
  • Carlo: Jesteś pewien, że tu dotrze?
  • Marco: Tak.
  • Dante: Signori (Panowie), powinniśmy iść nieco szybciej. Czuję czyjś wzrok na sobie.
  • Marco: Dzięki, Dante. Pójdziemy twoim tempem.
  • Silvio: Ten strażnik jest niezły, kuzynie. Ile za niego dałeś?
  • Marco: Być może mniej, niż jest wart. Dwa razy uratował mi życie. Aczkolwiek nie jest zbyt rozmowny. 

Do templariuszy podchodzi Rodrigo Borgia.

  • Rodrigo: Dość tej pustej paplaniny! Wybór doży nigdy nie należał do was! I nigdy nie otrzymaliście pozwolenia, by cokolwiek planować!
  • Marco: Wybacz nam, Maestro (Mistrzu). Pragniemy tylko służyć.
  • Rodrigo: Plan jest następujący: doża Mocenigo umrze dziś wieczorem. Gdy to się stanie, Marco zajmie jego miejsce.
  • Marco: Vi ringrazio umilmente, Maestro. (Pięknie dziękuję, Mistrzu).
  • Rodrigo: Dobrze. Messer (Panie) Grimaldi, jesteś najbliżej Moceniga. Twoje zadanie jest najważniejsze. Przysłuż się nam dobrze, a nie zostanie to zapomniane. Chodźcie za mną.

Templariusze idą dalej.

  • Rodrigo: Nie chcę żadnego rozlewu krwi, zrozumiano? Musi to wyglądać tak, jakby odszedł po cichu.
  • Carlo: Certo, Maestro. (Oczywiście, Mistrzu).
  • Rodrigo: Kiedy znajdziesz się najbliżej?
  • Carlo: Mam pełen dostęp do pałacu. Być może nie obchodzi go, co mówię, ale uważa mnie za jednego ze swoich ludzi.
  • Rodrigo: Brawo. Wejdziesz zatem do kuchni i zatrujesz jego posiłek.
  • Carlo: Tak się stanie.
  • Rodrigo: Marco, zdołasz dostarczyć odpowiednią toksynę?
  • Marco: Zostawię to kuzynowi. To jego poletko.
  • Rodrigo: Ach, Silvio?
  • Silvio: Jestem do usług, Maestro (Mistrzu).
  • Rodrigo: Co możesz nam zapewnić, żeby mogło się dokonać?
  • Silvio: Naradzę się ze współpracownikami. Są spore szanse, że zorganizuję trochę cantarelli.
  • Rodrigo: Tak, a co to takiego?
  • Silvio: Najskuteczniejszy rodzaj arszeniku, jak również trudny do wykrycia.
  • Rodrigo: Ach, va bene, va bene (dobrze, dobrze). A zatem postanowione.

Templariusze zatrzymują się na Moście Rialto.

  • Marco: Proszę o wybaczenie, Maestro (Mistrzu) Czy to jednak nie jest dla ciebie ździebko niebezpieczne? Osobiste zaangażowanie w każdy szczegół naszych planów?
  • Rodrigo: Poczuwam się do bardziej bezpośredniego działania. Pazzi zawiedli nas we Florencji. Oby wam nie przytrafiło się to samo.
  • Silvio: Tym razem nie ma powodu do obaw. Pazzi byli bandą głupich–
  • Rodrigo: Pazzi byli silną i szacowną familią, którą doprowadził do upadku jeden młody asasyn. Nie lekceważ tego przeciwnika, który krąży teraz po twoim mieście. Inaczej ten sam los może spotkać Barbarigo. Chcę, aby wszystko odbyło się szybko. Bene, (Dobrze,) muszę wracać do Rzymu. Czas odgrywa tu kluczową rolę. Nie zawiedźcie nas.

Rodrigo i templariusze rozchodzą się.

  • Ezio: Che idiota sono (Aleź ze mnie dureń)! Powinienem był ich pilnować! Muszę spotkać się z Antonio, aby mieć jakąś szansę na naprawienie swojego błędu.

Konkluzja

Ezio dowiedział się o planach templariuszy.

Galeria

Advertisement