Fałszywa wyrocznia – wirtualna prezentacja wspomnień genetycznych Bayeka z 48 r. p.n.e., odtworzona przez Laylę Hassan w 2017 roku przy pomocy Animusa HR-8.
Opis[]
Bayek udał się do Świątyni Amona, żeby zabić Medunamuna.
Przebieg[]
Podczas zwiadu Bayek podsłuchał rozmowę Medunamuna ze strażnikiem.
- Medunamun: Dowiedz się, którzy chłopi regularnie chodzą do świątyni. Chcę ich wszystkich przesłuchać.
- Strażnik 1: Oczywiście, panie.
Bayek dotarł do Medunamuna i zadał mu cios. Po chwili zobaczył nad sobą klucz ptaków, a jeden z nich upuścił pióro. W tej wizji pojawił się także Medunamun, kroczący pomiędzy posągami zamaskowanych ludzi.
- Medunamun: Ty! Wróciłeś.
- Bayek: By pomścić twoje zbrodnie.
- Medunamun: Umieram, nie ukończywszy mego dzieła. Tak blisko, tak bardzo blisko zaprowadzenia wieczystych rządów silnych i cnotliwych!
- Bayek: Cnotliwych?
Obaj wyciągnęli miecze i ruszyli na siebie z atakiem.
- Medunamun: Skarbiec da nam moc równą boskiej. Czymże jest jeden chłopiec?
Z ręki Medunamuna wystrzeliła wiązka energii, która przewróciła Bayeka.
- Bayek: Czymże jest jeden chłopiec?
Bayek nagle słyszy swojego syna, który go wzywa.
- Khemu: Tato?
Medżaj odwracił się, by ujrzeć swojego utraconego bliskiego. Spowodowało to odtworzenie wspomnienia o dniu śmierci syna. Zaczęło się ono od treningu strzeleckiego Khemu, który miał kłopoty z celnością. Ich celem były jabłka.
- Bayek: Oj, niewiele brakowało. Hej, jeszcze raz, jeszcze raz.
- Khemu: Dobrze.
Khemu wyciągnął z kołczana dwie strzały na raz.
- Bayek: Ech.
- Khemu: Może... spróbuję. W ten sposób trafię dwa!
- Bayek: Pewnie.
Bayek pomógł synowi w obraniu dobrej pozycji strzeleckiej.
- Khemu: No...
- Bayek: Wyżej... mocniej... jesteś gotowy?
- Khemu: Tak.
Bayek szturchnął Khemu, gdy ten strzelał.
- Khemu: Och, przez ciebie chybiłem. Ty...
Do medżaja i jego syna podbiegł Chenzira.
- Chenzira: Khemu, chodź ze mną! Znalazłem jaskinię hieny.
- Khemu: Prawdziwą?
- Chenzira: Tak.
Khemu spojrzał się na ojca, szukając aprobaty.
- Bayek: Śmiało, idź.
- Chenzira: Spodoba ci się, w środku siedzi z szesnaście hien i wszystkie są takie ponure i straszne.
- Khemu: Szesnaście? Eee, wiesz co, wolę zapolować z tatą.
- Chenzira: Zawsze się za bardzo boisz.
- Bayek: Ech! Chodźmy na prawdziwe polowanie, co?
- Chenzira: Ruszajmy.
- Khemu: Taaak.
Bayek, Khemu i Chenzira ruszyli w drogę do pobliskiego wodopoju.
- Khemu: Na co polujemy?
- Bayek: Wyrocznia potrzebuje skóry koziorożca na uroczystość.
- Chenzira: Będziesz stał obok faraona, prawda Bayeku? Jesteś medżajem!
- Khemu: Gdy zostanę medżajem, też będę stał obok faraona.
- Chenzira: Ty nigdy nie będziesz medżajem. Bo się za bardzo boisz.
- Khemu: To nieprawda!
- Chenzira: A co z jaskinią hien?
- Khemu: Cicho bądź.
- Bayek: Uspokójcie się obaj.
- Khemu: Piasek parzy mnie w stopy!
- Bayek: Czasami jest gorący jak rozżarzone węgle. Dzięki temu biegniesz szybciej.
- Khemu: Chciałbym, żeby moje stopy były szybkie jak ogień!
Grupa dotarła na miejsce.
- Bayek: To tam, przed nami.
- Chenzira: Mogę iść z wami?
- Bayek: Matka na ciebie czeka.
- Chenzira: No dobrze. Do zobaczenia na uroczystości, Khemu!
- Khemu: Bywaj, Chenzira!
Chenzira pobiegł w stronę osady.
- Bayek: Stado gdzieś tu jest. Nie zadowoli nas byle kozioł. Musimy upolować przewodnika.
- Khemu: A który to?
- Bayek: Taki duży, z wielkimi rogami. A teraz bądź cicho i rób to, co ja.
Bayek zlokalizował przywódcę stada przy pomocy Senu.
- Khemu: Senu! Senu, chodź do mnie!
- Bayek: Po co wzywasz Senu?
- Khemu: Chenzira powiedział mi kiedyś, że powinienem ukraść jej pióro, bo dzięki temu przejdę ceremonię ważenia i dostanę się na Pola Trzcin.
Bayek zaczął się śmiać.
- Bayek: Anubis będzie ważył twoje serce względem pióra. W trakcie tego obrzędu nie wolno oszukiwać. Jest święty.
Medżaj wraz z synem dotarli wystarczająco blisko do swojego celu.
- Bayek: To moja ulubiona część polowania, ukryj się! Musimy być jak Amon, bóg Ukrytych, inaczej nasz zauważą.
- Khemu: Tak, tato, będziemy jak Ukryci.
- Bayek: Tam jest stado.
Khemu zauważył przywódcę stada.
- Khemu: Na Anubisa! To on? Jest ogromny!
Khemu spłoszył przypadkiem część stada.
- Khemu: Aaaach! O nie! Spłoszyłem je!
- Bayek: Nic nie szkodzi, po prostu spędzimy razem więcej czasu! Ciesz się wędrówką. Trzymaj się blisko mnie. Wspólnie sobie poradzimy.
Bayek wyciągnął łuk i zaczął celować w koziorożca.
- Bayek: Widzisz? Moje oczy i ręka są ułożone w jednej linii ze strzałą. To jedyny sposób, by oddać dobry strzał.
- Khemu: Szkoda, że nie mogę wystrzelić od razu setki strzał!
Bayek zabił koziorożca.
- Bayek: Trafiony!
- Khemu: Bardzo go bolało?
- Bayek: Czysty strzał w samo serce rzadko kiedy sprawia ból. Ściągnijmy z niego skórę.
Bayek oskórował zwierzynę i razem z synem skierowali się w stronę osady.
- Bayek: Zanieśmy skórę wyroczni, zanim się ściemni.
- Khemu: Chciałbym pewnego dnia dosięgnąć strząłą słońca.
- Bayek: Nic trudnego. Wystarczy, że Senu stanie się twoją strzałą.
- Khemu: Wyobraź sobie: gdyby każda moja strzała była Senu! Mógłbym upolować każde zwierzę!
- Bayek: Mówiłeś, że chciałbyś zobaczyć faraona z bliska?
- Khemu: Jasne.
- Bayek: A jeśli razem ze mną stanąłbyś u jego boku?
- Khemu: A mógłbym?
- Bayek: Jako mój syn i przyszły medżaj, owszem.
- Khemu: Tato, kim tak naprawdę jest medżaj?
- Bayek: Pierwszy medżaj zajmował się ochroną faraona. Ale teraz nasze obowiązki obejmują opiekę nad wszystkimi mieszkańcami Egiptu. Mamy ich nie tylko chronić, ale też dbać, by wiedli spokojne życie.
- Khemu: Och, tato! Już nie mogę się doczekać, kiedy zostanę medżajem. Ty znasz wszystkie tajemnice Siwy. A jeśli nigdy nie będę nadawał się na medżaja?
- Bayek: Oczywiście, że będziesz się nadawał. Jesteś moim synem!
Bayek postanowił zmienić cel podróży.
- Bayek: Zaczekaj. Pójdziemy tędy.
- Khemu: Ale cały czas się boję. Staram się być odważny, ale czasami to trudne.
- Bayek: Gdy bylem w twoim wieku, też się czasami bałem. Twój dziadek był słynnym medżajem i bardzo chciał, żebym stał się chlubą rodziny, gdy już zajmę jego miejsce.
- Khemu: Rozumiem.
- Bayek: Pewnego dnia poprowadził mnie właśnie tędy. A gdy byliśmy na szczycie, coś mi powiedział. To było jedno słowo. Ono mnie odmieniło.
- Khemu: Jakie słowo?
- Bayek: Zapanowałem nad strachem. Wiedziałem, że mogę zrobić wszystko, co tylko trzeba.
- Khemu: Co takiego powiedział?
- Bayek: Zdradzę ci to, gdy już będziemy na miejscu.
Bayek i Khemu dotarli na pobliski wysoki klif, gdzie medżaj ustawił swojego syna tuż przy krawędzi.
- Khemu: Co powiedział ci ojciec?
- Bayek: „Skacz”.
Khemu zaczął się przygotowywać do skoku.
- Bayek: Nie zastanawiaj się tyle. Skacz!
- Khemu: Tak. Tato.
- Bayek: Zaufaj mi. Dasz radę.
- Khemu: Ufam ci! Skoczę!
- Bayek: No to skacz!
Khemu spróbował skoczyć, lecz przerażony w ostatniej chwili się wycofał.
- Bayek: Schodź stamtąd, nie jesteś jeszcze gotowy.
- Khemu: Dam radę, tato! Zrobię to!
Nagle dociera do nich krzyk Chenziry i głos greckiego żołnierza.
- Chenzira: Aaaaaaah!
- Grecki żołnierz: Stul dziób, ty mały, plugawy gówniarzu.
- Chenzira: Na pomoc! Pomóżcie mi!
- Khemu: To Chenzira!
- Grecki żołnierz: Kazałem ci stulić dziób.
Bayek wziął skórę koziorożca i podbiegł do syna, wręczając mu pakunek.
- Bayek: Biegnij do domu i powiedz matce, co się stało. Chenzire nic nie będzie. Dopilnuję tego.
Żołnierze zaczęli wzywać Bayeka.
- Grecki żołnierz: Medżaju Bayeku!
Bayek pogonił syna.
- Bayek: Biegnij! Już.
- Khemu: Boję się. Nie chcę wracać do domu sam!
- Bayek: Khemu, proszę, po prostu rób, co mówię! Idź!
Khemu pobiegł w stronę osady, a Bayek ruszył na spotkanie żołnierzom.
- Grecki żołnierz: Medżaju Bayeku!
- Bayek: To prawda, jestem tutejszym medżajem. Kto mnie wzywa?
- Grecki żołnierz: Złóż broń i chodź z nami.
- Chenzira: Mówiłeś, że chcesz z nim tylko porozmawiać!
Spotkanie z żołnierzami okazało się być zasadzką.
- Grecki żołnierz: Chodź.
- Bayek: A kim ty jesteś, żeby wydawać mi rozkazy?
- Grecki żołnierz: Ścierwo, nie mamy czasu, żeby się z tobą bawić.
Grupka żołnierzy zaatakowała Bayeka, szybko go obezwładniając. W wyniku obrażeń medżaj stracił przytomność. Został zabrany do Świątyni Amona, gdzie odebrał go Medunamun, ukrywający swoją tożsamość za pomocą maski.
- Grecki żołnierz: Tylko piśnij, a będziesz martwy.
- Medunamun: Co tak długo?
- Mężczyzna: Nie chcieliśmy, żeby ktoś nas zauważył, panie. Trzymaliśmy się w cieniu.
Idąc za Medunamunem, Bayek spotkał przetrzymywaną przez żołnierzy Rebekę.
- Rebeka: Bayeku! Myślałam, że chcą go tylko przepytać! Co ja zrobiłam?
- Grecki żołnierz: Milcz!
Bayek i Medunamun zeszli do podziemi.
- Medunamun: Dość zwlekania! Chodź!
Razem weszli do komnaty, w której przebywało więcej zamaskowanych ludzi i Khemu.
- Nieznany 1: Dopilnujcie, żeby nikt tu nie wchodził.
- Bayek: Khemu? Jesteś cały?
- Nieznany 2: No śmiało. Spróbuj to zrobić po swojemu.
- Bayek: Nie mieszajcie w to mojego syna!
- Nieznany 3: Twój syn ma ci coś do przekazania. Czy Ibis zechce pokazać chłopcu kulę?
- Medunamun: Sądzimy, że bez tego nie wejdziemy do skarbca.
Medunamun wcisnął Khemu w ręce Rajskie Jabłko.
- Nieznany 1: To strata czasu!
- Nieznany 3: Chłopak jest przerażony. No, nie ma się czego bać.
- Khemu: Tato. Oni chcą, żebyś opowiedział im o skarbcu. Chcą wiedzieć, jak tego użyć.
- Rudżek: Jako medżaj, musisz znać jakiś trop, klucz lub legendę, która wyjaśnia przeznaczenie tego przedmiotu.
- Bayek: Nic nie wiem o tym skarbcu. Proszę, wypuśćcie mojego syna.
- Grecki żołnierz: Moi panowie! Faraon został powiadomiony! Domaga się, by go tutaj przyprowadzić.!
- Medunamun: Zostaniemy zdemaskowani!
- Nieznany 3: Szybko!
Zamaskowani ludzie podnieśli klęczącego Bayeka i zanieśli pod wrota skarbca.
- Nieznany 2: Pogadaj sobie z synem. Jeśli skarbiec nie będzie otwarty, gdy wrócimy, więcej go nie ujrzysz.
Wszyscy zamaskowani ludzie, poza dwoma, opuścili komnatę. Khemu podszedł do ojca.
- Khemu: Tato. Zrobiłem, jak kazałeś, ale...
- Bayek: Już dobrze, synu.
Khemu spróbował rozwiązać ręce ojca, lecz zakończyło się to niepowodzeniem.
- Khemu: Tato. Sięgnę po niego dla ciebie.
Mówiąc to, Khemu wskazał na nóż znajdujący się u pasa pilnującego ich człowieka.
- Bayek: Nie. Khemu, nie rób tego.
- Khemu: Oni chcą nam zrobić krzywdę.
- Bayek: Khemu, oni... Khemu.
Z góry doszły głosy zbliżających się zamaskowanych ludzi.
- Nieznany 1: Głupie marnowanie czasu!
- Bayek: Nie, Khemu, Khemu. Nie, chodź, chodź, chodź, chodź, chodź.
Khemu ukradł nóż i podbiegł do ojca i ukradkiem dał mu nóż. W tej samej chwili pojawiła się reszta oprawców.
- Nieznany 1: Czas minął! Gadaj!
- Bayek: Nic nie wiem!
- Nieznany 2: Musimy iść, już!
- Nieznany 1: Wytnę dzieciakowi serce z piersi.
- Bayek: Zaczekaj! Stój!
- Nieznany 1: Nigdy nie trafi w zaświaty.
- Bayek: Nie, nie, nie, powiem wam, powiem, powiem... nie, nie, nie.
- Nieznany 1: Gra na zwłokę.
- Nieznany 3: A to co takiego?
W momencie, w którym nieznajomy zauważył nóż, Bayek wyswobodził się i zaatakował.
- Nieznany 2: Przestań! To jakiś obłęd!
Bayek skierował nóż w stronę jednego z oprawców.
- Nieznany 1: Wąż przyjmuje to za twoją odpowiedź.
Mężczyzna popchnął Bayeka z nożem w Khemu, śmiertelnie raniąc chłopca za pomocą jego ojca.
- Bayek: Nie! Nie! Khemu! Khemu... nie, nie, nie.
Wściekły Bayek zamachnął się na jednego z zamaskowanych ludzi.
- Nieznany 1: Milczeć!
Mężczyzna pozbawił Bayeka przytomności. Wspomnienie się zakończyło, wznowiła się wizja z Medunamunem, w której pojawiło się także martwe ciało Khemu. Po chwili otworzyło oczy, które zamiast białek, miały czarny kolor. Khemu przemówił głosem Medunamuna.
- Medunamun: Myśleliśmy, że nie żyjesz.
Bayek zaczął uciekać przed potworną wizją, która zaczęła się czołgać w jego stronę, zamieniając się z powrotem w Medunamuna.
- Medunamun: Nie zdołałeś ocalić nawet własnego syna! Jesteś nikim. Bayeku znikąd. Wyrodny ojcze.
Bayek wziął leżące obok Rajskie Jabłko i zaczął okładać nim przeciwnika.
- Bayek: Masz! Masz! Oto, kim jest twój „nikt”.
Bayek za pomocą tego tajemniczego przyrządu zmiażdżył Medunamunowi czaszkę.
- Bayek: Niech Ukryty cię powita. Władca Krainy Zmarłych czeka.
Bayek powrócił z Jabłkiem do Hepzefy.
- Hepzefa: Dobra robota, przyjacielu! Nasz bohater powraca! Przwyróciłeś Siwie radość.
- Bayek: Powinienem ruszać do Aleksandrii. Muszę zobaczyć się z Ayą.
- Hepzefa: Nie spiesz się zbytnio. W Siwie zawsze przyda się medżaj.
- Bayek: Tutaj ty jesteś opiekunem. Ale zawsze chętnie pomogę.
- Hepzefa: Odwiedź mnie, gdy będziesz już pewny, że chcesz ruszać w dalszą drogę. Wypijemy za naszą przyjaźń!
Konkluzja[]
Bayek zabił Medunamuna, kolejnego z ludzi odpowiedzialnych za śmierć jego syna.